Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za magicznym lasem, co szumiał czasem, była niezwykła kraina. Jej mieszkańcy byli okrąglutcy i niesamowicie kolorowi. Kraina nazywała się Guzikowo. Nietrudno odgadnąć, że zamieszkiwały ją Guziki najróżniejszej maści: plastikowe, metalowe, szklane a nawet takie z modeliny.
Władcą Guzikowa był król Albert Guzik Trzynasty, poczciwy staruszek o wytartych brzegach, ale nie o nim ta bajka.
Każdy Guzik rodził się z pętelką i każdy Guzik bez wyjątku tracił swoją pętelkę zanim skończył lat siedem. A dlaczego? Otóż z powodu pętelki mały Guziczek lubił psocić, dokazywać i spędzać dni jedynie na zabawie. Poza tym, posadzenie Guziczka z pętelką w szkolnej ławce było zwyczajnie niemożliwe. Wiercił się taki niemiłosiernie, wstawał co chwila, podskakiwał i nijak nie mógł się skupić na nauce. Po utracie swej pętelki, mały Guziczek robił się poważny, grzeczny i w mig łapał wszystko, co pani mówiła w szkole.
Guzikową krainę zamieszkiwało ponad milion Guzików. A może i dwa, nikt nie jest w stanie zliczyć.
W jednym z maleńkich, Guzikowych domków, zdarzyło się coś, co nie miało miejsca nigdy wcześniej. Minęły już dwa tygodnie od siódmych urodzin najmłodszego z Guzików, Antosia, a jego pętelka nadal nie chciała odpaść.
Mama się zamartwiała, chodziła do lekarzy specjalistów od pętelek. Tata się denerwował i wymyślał najróżniejsze sposoby jak pozbyć się pętelki. Próbował nawet ukręcić ją wielkimi obcęgami. Na nic się zdały te trudy.
Tata mówił do małego Guziczka:
- Co jest z tobą nie tak? Czemu masz nadal pętelkę jak mały dzidziuś? Czemu nie jesteś jak inne dzieci?
Guziczek nie znał odpowiedzi na te pytania i bardzo się smucił, bo nikt nie chciał się z nim bawić.
Wysłano Antosia do szkoły, a tam kompletna klapa. Wszyscy siedzą, słuchają, notują, a Guziczka coś uwiera. Nie usiedzi w miejscu, nie może się skupić! Pani zachodziła w głowę, co zrobić z tym niegrzecznym chłopcem? Żadne tłumaczenia nie pomagały, ani groźby, ani prośby! Pętelka tak uwierała Antosia, że nie mógł usiedzieć w ławce dłużej niż pięć minut.
W końcu kazano mamie zabrać Guziczka ze szkoły, niech uczy się w domu i nie przeszkadza dzieciom.
Jedna z dziewczynek w klasie, mała Anielka o fioletowym brzuszku, bardzo lubiła małego Guziczka z pętelką, nie przeszkadzało jej jego zachowanie. Widziała w nim miłego, zabawnego chłopca. Codziennie po szkole odwiedzała Antosia, bawili się i śmiali. Czasem pomagała mu w lekcjach, grali też w guzikowego berka. Dzięki swojej małej przyjaciółce, chłopiec nie czuł się tak samotny.
Pewnego dnia, mama usiadła koło Antosia i powiedziała mu, że bez względu na to, czy jego pętelka odpadnie, czy też będzie tam tkwić na zawsze, wszyscy bardzo go kochają i ta przeklęta pętelka nie ma wpływu na to, jak fajnym jest chłopcem. Mama tuliła Guziczka i głaskała po okrąglutkim brzuszku. Antoś przytulił się mocno do mamy… i nie uwierzycie co się stało!
Pętelka nagle odpadła! Radości nie było końca, zbiegła się cała rodzina, wszyscy podskakiwali i turlali się po podłodze ze szczęścia, jak to Guziki.
Mały Antoś wrócił do szkoły, dzieci przeprosiły go za to, że śmiały się z jego pętelki i nie chciały się z nim bawić. Z czasem nasz mały bohater stał się jednym z najlepszych uczniów w klasie.
Cóż, jednym pętelka odpada na czas, inni muszą cierpliwie czekać, ale każdy Guziczek tak samo potrzebuje miłości i wsparcia!
Karina Trzęsowska