Akcja Żonkile 2024

Akcja Żonkile 2024

19 kwietnia 1943 roku doszło do zbrojnego zrywu żydowskiej ludności Warszawy, skupionej przez niemieckich okupantów na t...

Konkurs „Poznaję szkoły – wybieram zawody”

Konkurs „Poznaję szkoły – wybieram zawody”

W piątek, 19 kwietnia 2024 roku, nastąpiło podsumowanie szkolnego konkursu zawodoznawczego POZNAJĘ SZKOŁY – WYBIERAM ZAW...

Lot na Marsa w świetlicy nr 1

Lot na Marsa w świetlicy nr 1

Dnia 18 kwietnia 2024 roku wychowankowie świetlicy nr 1 wraz z panią Dagmarą Stodulską wybrali się w kosmos. Podczas zaj...

plan lekcji plan wywiadow plan imprez
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Mam 10 lat i mam na imię Kuba. Opowiem Wam historię, która zmieniła życie moje i moich bliskich na zawsze. Moim domem była stara, brzydka szopa zbudowana ze spróchniałych dębowych desek, otoczona jeszcze starszym, powykrzywianym płotem. Mieszkałem z rodzicami, którzy codziennie musieli jeździć do pracy, do miasta. Pomyślicie, co za niedorajdy, pracują, a mieszkają w szopie. Rodzice pracowali w małej fabryce, która przez pandemię zamknęła się i pracowała tylko okresowo. Mama i tata musieli spłacać kredyt, który zaciągnęli na kupno małego mieszkanka w mieście. Niestety życie jest brutalne, brak pracy to brak pensji, a brak wypłaty to niemożność spłaty kredytu. Za ostatnie oszczędności rodzice kupili starą szopę w lesie i to uchroniło nas od bezdomności.

Tata starał się bardzo, żeby szopa przypominała dom, razem z mamą remontowali, odnawiali i próbowali za wszelką cenę zrobić z niej najlepszy apartament w lesie. Chodziłem do szkoły w mieście i wracałem codziennie rowerem przez las. Obiad zawsze czekał w lodówce, ponieważ rodzice nie zawsze byli w domu. W przerwach w pracy, w fabryce zazwyczaj pomagali w nadleśnictwie i dzięki temu mieliśmy dodatkowy zastrzyk pieniędzy. Miałem trzech najbliższych kolegów, ale wstydziłem się zapraszać ich do domu. Bałem się, że gdy zobaczą w jakich warunkach mieszkam, przestaną się ze mną spotykać. Wolny czas spędzałem w lesie, znałem w nim każde drzewo i każdy krzaczek. Najbardziej lubiłem wymyślać sobie historie związane z obroną fortyfikacji, które na początku zabawy sam budowałem, np. szałasów. Nieskromnie powiem, że byłem w tym dobry. Czasami miałem straszną ochotę zaprosić kolegów, żebyśmy bawili się razem. Ale wiecie szopa... Moim największym, skrytym marzeniem było posiadanie psa. Nikomu o tym nie mówiłem, bo wiedziałem, że w naszej sytuacji finansowej było to po prostu niemożliwe.

Cała przygoda zaczęła się 25 maja, kiedy miałem dzień wolny od szkoły. Na śniadanie zrobiłem sobie jajecznicę, bo to jedyna potrawa, którą potrafiłem przyrządzić. Wyszedłem na dwór, ale zaraz wróciłem do domu, ponieważ w ogrodzie był obłocony kundel z poprzyczepianymi gałęziami do ogona. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że krzak wylazł z ziemi i biega po naszym podwórku. Bałem się wielkich psów, nigdy nie miałem z takimi do czynienia, więc siedziałem w domu i czekałem aż rodzice wrócą z pracy. Krzaczasty stwór znalazł sobie zadaszone miejsce i zwinąwszy się w kłębek poszedł w najlepsze spać. Zapomniałem jednak, że rodzice zostają na nocnej zmianie w fabryce... Nie pozostało mi nic innego jak czekać. Wykąpałem się, umyłem zęby i poszedłem spać.

Obudziło mnie głośne popiskiwanie. Zerwałem się na równe nogi i przypomniałem sobie o psie. Wyjrzałem na zewnątrz. Stał pod drzwiami z taką nieszczęśliwą miną. Jego oczy były spokojne, a uszy leżały pokornie. Strach był obezwładniający, ale wiedziałem, że coś muszę zrobić. Starałem się uspokoić oddech i poskromić strach, tak jak uczyła mnie mama. Zaryzykowałem, wziąłem miskę z wodą oraz kawałek kiełbaski i wyszedłem na dwór. Pies podbiegł w moją stronę. Położyłem miskę na ziemi i dałem mu smakołyka. Krzaczasty stwór natychmiast położył się i przewrócił na plecy odkrywając umorusany brzuch. Pogłaskałem go delikatnie, ponieważ wiedziałem, że pies, który zachowuje się w ten sposób nie może mieć złych zamiarów. Szybki rzut oka i już wiedziałem, że krzaczasty stwór to nie on, tylko ona!  Nazwałem ją Bella.

Wkrótce wrócili rodzice. Ze łzami w oczach błagałem ich, żeby została z nami. Rodzice długo się zastanawiali i zgodzili się pod warunkiem, że będę za nią odpowiedzialny i będę się nią opiekował. Tata powiedział, że każdemu trzeba dać szansę, nawet takiemu krzaczastemu stworowi jak ona. Moją opiekę rozpocząłem od wyciągania gałęzi, które utkwiły w jej sierści oraz wycięciu kilkunastu kołtunów. Zastanawiałem się jakiego psa Bella mi przypomina, ale na nic nie mogłem wpaść. Zagadka rozwiązała się po kąpieli, wyczesaniu i odczekaniu na wyschnięcie sierści.  Moim oczom ukazał się piękny owczarek Coli. Poprosiłem tatę, czy może pojedziemy po jedzenie, zabawki, smycz i obrożę. Nie było to łatwe, rodzice nie mieli w planach ekstra wydatków. Skończyło się na tym, że tata zastawił w komisie swój sprzęt wędkarski. Wiedziałem, ile on dla niego znaczył. Było mi smutno, że dla mojego marzenia, on musi rezygnować ze swojego. On zaś uśmiechnął się i powiedział, żebym się nie martwił, bo dla niego uśmiech na mojej twarzy jest ważniejszy niż złowienie największego szczupaka. Pieniędzy wystarczyło również na wizytę u weterynarza, który zbadał Bellę i powiedział, że ma około 2 lat i jest zdrowa. Zaaplikował jej szczepionki i leki na odrobaczenie. Tata doszedł do porozumienia z weterynarzem, że będzie przywoził Bellę na okresowe badania, a w zamian za wizytę tata będzie mu pomagał przy rozbudowie lecznicy. Zrozumiałem wtedy, że nie można się nigdy poddawać, bo z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Mój tata to super gość.

Kiedy wróciliśmy do domu, ustawiłem zakupione rzeczy koło mojego materaca. Nalałem do miski wody, dałem jeść Belli, a ona wyraźnie się ucieszyła. Nie żartuję, w dwie sekundy zjadła całą, dużą miskę karmy dla psów, a w kolejnych dwóch sekundach wypiła całą wodę. Potem zaczęła się zabawa. Bella najbardziej lubiła biegać za piłeczką i ciągnąć gumowego kurczaka. Zawsze od tej pory towarzyszyła mi w spacerach po lesie. Nauczyłem ją podstawowych komend. Ten bardzo długi dzień dobiegał końca, spakowałem się do szkoły na następny dzień i poszedłem spać. Oczywiście pies spał obok mnie. 

Nazajutrz była kartkówka z języka polskiego Wszedłem jak zawsze do szkoły i zmieniłem buty. Koledzy już czekali na mnie w szatni. Opowiedziałem im o psie, a oni odparli, że sobie żartuje, że to niemożliwe, żeby taki fajny pies się do nas przybłąkał. Było mi smutno, że mi nie uwierzyli. Potem przyszła pani i kazała nam wejść do klasy. Pod koniec lekcji dostałem sześć minus z kartkówki chociaż była bardzo trudna. Następnie była historia, omawialiśmy drugą wojnę światową.  Pani wspomniała nam między innymi o Bursztynowej Komnacie. To było bardzo ciekawe. W myślach obliczałem jaka jest szansa na jej odnalezienie. Wyszło mi 1,2% szans, ale nie pytajcie jakim algorytmem się posłużyłem. Na koniec lekcji pani kazała przeczytać dokładnie o jednej z ciekawostek, o których mówiła na lekcji. Zgadnijcie co wybrałem? Oczywiście Bursztynową Komnatę! Po powrocie do domu od razu zabrałem się za zadaną lekcję. Oto czego się dowiedziałem. W 1701 Fryderyk I Hohenzollern zamówił stworzenie gabinetu utworzonego w całości z bursztynu. Realizatorami jego pomysłu byli mistrzowie bursztyniarstwa z Gdańska. Komnata była imponująca. Był to pokój o wymiarach 10,5m na 11,5m, którego ściany pokrywały misternie dobrane kawałki bursztynu. W 1941 roku została zrabowana przez hitlerowców. Latem następnego roku została przewieziona w kilkudziesięciu skrzyniach do królewieckiego zamku. W 1944 komnatę znowu zapakowano do skrzyń i ukryto. Od tej pory słuch o niej zaginął.

Nadal pochłonięty myślami o komnacie, zapiąłem Belli smycz i postanowiłem pójść z nią na spacer. Będziecie się ze mnie śmiali, ale całą drogę opowiadałem jej o drugiej wojnie światowej i o wszystkich ciekawostkach z nią związanych, jakie znałem. Bella grzecznie szła koło mojej nogi i była bardzo wdzięcznym słuchaczem. Nasz las ukrywał wiele tajemnic. Leśniczy znalazł tydzień temu niewypał leżący w głębokim jarze. Do jego zabezpieczenia przyjechali saperzy aż z Warszawy. Miejscowi opowiadali, że w naszym lesie miała miejsce wielka potyczka wojsk AK (Armii Krajowej) z hitlerowcami. Wiele lat po tym zdarzeniu odkrywano w lesie różne pozostałości walki np. broń, granaty, elementy mundurów. Ktoś opowiadał o częściach czołgu typu Tygrys znalezionych w bagnach na granicy lasu, ale czy to prawda, nie wiadomo.

Zaczynało się ściemniać. Nagle Bella zaczęła piszczeć i dziwnie się zachowywać. W pewnym momencie zaczęła kopać ziemię. Poszedłem za nią i odgarnąłem liście w miejscu, gdzie kopał pies. Ujrzałem starą skrzynią ze swastyką (znak hitlerowców). Odrzuciło mnie od niej z przerażenia. Przecież to niemożliwe. Wszystko dzieje się tak szybko. Najpierw pies, potem lekcja historii, a teraz to. Tego było już dla mnie za dużo! Znowu przypomniałem sobie co mówiła mama, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Kolejny raz spróbowałem głęboko i spokojnie oddychać. Gdy opanowałem emocje, otworzyłem skrzynię a w niej były wyrzeźbione bloki o kolorze miodowym. Zaczynałem pomału analizować całą sytuację..., ale nie, przecież to nie może być prawdą. Tyle razy tędy przechodziłem i nic nie wzbudzało mojego zainteresowania. W tym czasie Bella odkopała drugą skrzynię. Zostawiłem psa i podbiegłem do najbliższego przystanku, gdzie była budka telefoniczna. Zadzwoniłem po tatę i pod 112. Za moment byli wszyscy. Tata, policja, straż, kustosz z miejscowego muzeum i nauczyciel historii z naszej szkoły. Nagle w lesie było jasno jak na stadionie, zaczęły kopać koparki, było mnóstwo ludzi. W końcu do mnie i do taty podszedł kustosz muzeum i powiedział. Czy Pan wie co odnalazł Pański syn? TO LEGENDARNA BURSZTYNOWA KOMNATA!!! O mało nie zemdlałem, tata też zaniemówił. Policja kazała nam iść do domu i czekać na dalsze informacje.

Nazajutrz tata dostał telefon z ministerstwa kultury, że mamy natychmiast przyjechać do Warszawy. Ruszyliśmy od razu. Na miejscu spotkał się z nami sam Minister Kultury i Sztuki. Opowiedziałem mu całą historię. Minister wręczył mi medal dla zasłużonych i poinformował, że odkryłem razem z Bellą bezcenny skarb narodowy. Rzeczoznawca powiedział, że jego wartość to trzysta milionów polskich złotych. Zgodnie z prawem polskim dla znalazcy należy się jedna dziesiąta skarbu. Teraz zemdlała mama. Kiedy ją ocuciliśmy, wypłacono nam trzydzieści milionów złotych.

Jak już mówiłem, ta historia odmieniła nasze życie, ale też wiele nas nauczyła. Najważniejsza jest rodzina i to, żeby nigdy się nie poddawać. Za te pieniądze zbudowaliśmy sobie wielki dom z basenem, wielkim ogrodem i kortem sportowym w miejscu starej szopy. Już nie wstydziłem się zapraszać kolegów, chociaż i tak najlepiej bawimy się w lesie budując fortyfikacje i wymyślając potyczki wojenne. Koledzy mówią, że mam zawsze najlepsze pomysły. Dlatego wydaje mi się, że nie trzeba było się wstydzić szopy, skoro jestem takim fajnym kumplem do zabawy to chyba bez różnicy, gdzie mieszkam i jak zamożna jest moja rodzina. Zostawiliśmy sobie dziesięć milionów, a resztę daliśmy fundacji zajmującej się pomaganiem osobom słabym i biednym.  Rok później mam swoje 11 urodziny. Bella potrafi wszystkie sztuczki, ja uczę się pływać, grać w tenisa, mam nawet swój własny telefon. Rodzice założyli swoja własną firmę i staliśmy się niezależni. Mam drugiego psa owczarka szetlandzkiego, wabi się Bursztyn na cześć Bursztynowej Komnaty. A mój Tata ma najlepszy zestaw wędek i zabiera mnie często swoim ogromnym jachtem na ryby...

Anna Chrzanowska-Gawrońska i Jakub Gawroński

Szkoła Podstawowa nr 10
im. Marii Konopnickiej

ul. Karpacka 3, 62-800 Kalisz
tel.: 62 501 17 27
fax: 62 501 17 61
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

GOOGLE MAP

b literackib literackib literackib literackib literackib literacki

pamietamy pr3zaufanie
grupa wsparcia razem
pogromcy konfliktowmodul prawy caritaspcknasz filmfestiwal film

 

informacje prezent podst

pytania do dzieci

pytania do dzieci

prawo jaszka

prawo szkola demo

prawo europa

filmy plastyka

prawo wzor rozwoj

samorzad-uczniowski-white

ok-white

AIESEC New Logo mm

poczytajmy mm

Uniwersytet Kaliski

czytam sobie log

uni ekon dzieciecy

maly mistrz m

lepsza szkola top

maly medyk top

kolorowy uniwersytet top

Akademia młodego ekonomisty

Początek strony

tlo new www 2015 j3